Strona o grze Dark Colony

Nawigacja
HOME
DOWNLOAD
FORUM
SQUAD
GALERIA
RECENZJA GRY
NAGRANE POTYCZKI
FILMIKI
KAMPANIA TAARÓW
KAMPANIA LUDZI
KODY I TRICKI
FAQ
OSTATNIE KOMENTARZE
LINKI
SZUKAJ
KONTAKT
CHCĘ POMÓC
DC Multiplayer
MULTIPLAYER CLIENT
ONLINE STATE
INSTALLATION FAQ
PLAY ONLINE FAQ
TURNIEJ LUTY 2009
REGULAMIN
FAZA GRUPOWA
Jupiter Mod 0.3
OGÓLNIE
LUDZIE
GRAYOWIE
DOWNLOAD
Edytor map 1.2
O EDYTORZE
PORADNIK
DOWNLOAD
Download
Popularne:
Dark Colony 1.1 E... 43610
Dark Colony Remak... 39908
DC Patch 1.01 Eng... 38896
DC - CD Rom fix 36496
Dark Colony Multi... 35409

Ostatnio dodane:
Ozi_ns Kampania l... 30333
Kampania Oziego v... 32722
DC ozi_ns campaig... 30075
Dark Colony Multi... 30374
Instrukcja gry (p... 29890

Pliki pobrano 871832 razy
Galeria
Prace DC2 PRE-AL
1. DCR ALPHA1
Prace: 100%
2. DCR ALPHA2
Prace: 100%
3. DCR ALPHA3
Prace: 56%
Testy: 53%
Użytkownicy Online
Gości Online: 17
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 2,556
Nieaktywowany Użytkownik: 2110
Najnowszy Użytkownik: gombi ----
Ostatnio widziani
maranta Poland 3 dni
gotham ---- 6 tygodnie
Williamjoype ----11 tygodnie
diwad ----29 tygodnie
ozi_ns Poland62 tygodnie
jamiesmudge ----68 tygodnie
RustyCLWK Korea, South70 tygodnie
gombi ----87 tygodnie
marek_buum Poland91 tygodnie
Mcin Poland92 tygodnie
erwins ----92 tygodnie
asddsa Romania105 tygodnie
galczi ----115 tygodnie
kashtan Poland122 tygodnie
Polymyst Afghanistan131 tygodnie
Send dotation 1 EUR
We are the last site about Dark Colony on the Internet! - Please send dotation 1 EUR - thanks a lot! :)

Progress:
2022-04
20222022
100% [100/100] EUR
2023-04
20232023
33% [50/150] EUR
2024-04
20232023
68% [51/75] EUR

Zobacz Temat
Strona o grze Dark Colony | Off topic | SPAM
Autor Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:15
Jako, iż na forum nic się nie dzieje, postanowiłem stworzyć nowy temat, aby was troszkę ożywić.
Jestem pewien, że każdy z nas kiedyś coś napisał. Opowiadanie, wiersz, scenariusz, lub coś innego. Ten temat założyłem z myślą o pokazaniu swych "dzieci" światu. Forumowicze mogą oceniać teksty i wstawiać swoje.
Kilka zasad:
1.Wszystkie teksty mają być stworzone własnoręcznie. Plagiaty będą usuwane, a ich "autorzy" ukarani.
2.Jeden tekst na jeden post. Nie chcę nabijać postów, ale bez tego zrobi się bałagan
3.Komentarze typu SUUUUUUUPER!!!!! będą usuwane.


Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:17
Pisałem to w 1 gimnazium, więc proszę o wyrozumiałość.

Podwórze było puste i takier30; ciche. Coś wisiało w powietrzu. Zwierzęta posiadają szósty zmysł, więc pierwsze to wyczuły , błyskawicznie rozbiegły się na różne strony i poukrywały gdzie mogły, tak, że w czeluściach ich kryjówek, widać było jedynie lśniące, przestraszone oczy. Coś się zbliżało. Coś wielkiego. Nawet ja to czułem. Wszystko wokół wydawało się czekać w przytłaczającym napięciu i śmiertelnej ciszy. Ptaki, które na co dzień ćwierkały głośno, zerwały się do lotu i po chwili jawiły się tylko jako ciemne punkciki na granicy horyzontu.
Chwilę póĽniej straszną ciszę przebił grzmot. Zaraz po nim zza domu wyłoniła się ogromna, czarna niczym sadza chmura i poczęła w błyskawicznym tempie sunąć w stronę domu. Po chwili pojawił się kolejny grzmot i kolejny i kolejny, jakby zwiastując nieszczęście. Po chwili świat stał się czarny, jak w bezgwiezdną noc. Chmura przysłoniła słońce, zanurzając cały świat w egipskich ciemnościach. Nagle wiatr z ogromną siłą uderzył w drzewa, które niczym bambus wyginały się pod naporem żywiołu. Chwilę póĽniej z nieba lunął wodospad, który ciął i moczył bezlitośnie wszystko i przypierał rośliny do ziemi. Żywioły zrobiły swoje królestwo z podwórza. Wiatr w mig rozwiał starannie ułożone kupki kolorowych liści, a woda przylepiała je do podłoża i wciskała w ciemne zakamarki. W chwilę krótszą od mrugnięcia okiem całodzienna praca została zniszczona. Deszcz bębnił w szyby, jakby próbując się dostać do wnętrza domu, by i tam poczynić szkody.
Te zwierzęta, które nie zdążyły się ukryć, skomlały teraz żałośnie pod drzwiami domu, czekając, na coś co je uratuje. Wichura przewracała donice, wywracała stoły i porywała parasole ludzi, którzy bezskutecznie próbowali się schronić przed deszczem. Żywioły były nieubłagane. Przez następną godzinę niszczyły wszystko na swojej drodze.
Czas dłużył się w nieskończoność. Kiedy wszyscy stracili już wiarę w rychły koniec, promyk słońca przebił się przez chmury, odradzając nadzieję. Wprawdzie na pełnię słonecznej krasy trzeba było jeszcze nieco poczekać, krajobraz zaczął się zmieniać.
Ptaki radośnie ćwierkając, wracały kolejno do swoich siedlisk. Zwierzęta nieufnie wyglądały z kryjówek, nie mając pewności, czy to koniec. Gdy kolorowy motyl wleciał na podwórze i przysiadł na okazałej jabłoni, wszyscy z radością przyjęli wiadomość- burza się skończyła!!!



Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:18
To także pierwsza klasa.

rMag był bardzo silny. Oddał swoją duszę diabłu w zamian za wielką siłę. Jednym ruchem mógł odepchnąć mnóstwo żołnierzy. Trzytysięczna armia walczyła z magiem od samego rana. Cedric kilka razy wzlatywał powietrze rzucany kolejnymi zaklęciami przeciwnika. Jego brat Morian walczył blisko niego. Kiedy mag znowu zaczął czarować, wyrzucił w górę wszystkich wojowników. Podniósł się tyko jeden. Rozejrzał się po polu bitwy i zaczął krzyczeć na cały głos. Mag zabił jego brata. Żołnierz samotnie zaatakował czarownika, a gdy ten rzucał zaklęcia, one omijały Cedrica, tak jakby anioły go broniły. Wściekły dobiegł do przeciwnika, zamachnął się mieczem...r1;
-I rozciął go na pół! -dokończył mały Kenri, po czym wyskoczył z łóżka, pochwycił zabawkowy, drewniany miecz i wykrzyknął udając że walczy:
-Jak dorosnę też będę walczył i zabijał złych magów.
Jego mama roześmiała się i powiedziała:
-Oczywiście że tak, ale teraz masz tylko siedem lat i musisz spać, żeby urosnąć i potem walczyć ze złymi magami. No wskakuj do łóżeczka.
Dziecko było posłuszne. Grzecznie położyło się do drewnianego łóżka, ale zanim zamknęło oczy powiedziało sennym głosem:
-Kocham cię mamusiu i zawsze będę cię bronił.
-A ja ciebie mój skarbie- Wychodząc z pokoju spojrzała na syna z matczyną czułością, myśląc jak bardzo go kocha. Darzyła go szczególnie mocnym uczuciem, odkąd był jedynym pozostałym przy życiu członkiem jej rodziny. Kiedy zmarł Oren, ojciec Kenriego, a mąż Kariny, malec był całym sensem jej życia. Gdyby go nie było, pewnie dawno temu przeniosłaby się do innego królestwa, żeby zacząć wszystko od nowa.




Mieszkała w niewielkiej chatce w małym miasteczku, które wybudowano, w dolinie blisko rzek.i Większość mieszkańców utrzymywało się z rybołówstwa, a reszta z pól. Ona sama szyła ubrania. Jej syn chodził do lasu i zbierał zioła wzbogacające ich samotne posiłki. Nie mieli żadnych większych zmartwień. Jedzenia, nie mogło zabraknąć, tak jak drewna, do palenia w zimę, bydła i innych rzeczy. Nawet bandyci obchodzili tę wioskę szerokim łukiem. Życie toczyło się tu powolnym tempem.
Kobieta weszła do swojej sypialni i popatrzyła przez okno. Zobaczyła chudego mężczyznę zapalającego pochodnie, żeby przechodnie widzieli drogę, oraz strażnika opartego bokiem o ścianę. Odwróciła się i zdjęła suknię, żeby położyć się spać. Gdy ponownie odwróciła się do okna, połowa pochodni była nie zapalonych, mężczyzny nie było widać, a strażnik dalej stał w miejscu.
Uwagę Kariny przykuły dwa szczegóły. Z jego pleców sterczał jakiś podłużny przedmiot, a pod jego nogami tworzyła się czerwona kałużar30;
-Alarm!!!- usłyszała gdzieś w oddali- Bandyci atakują wioskę! Ratujcie kobiety i dzieci!
Niewiasta szybko założyła suknię i pobiegła po swoje dziecko. Biegnąc myślała o tym dokąd ma uciec, by nie wpaść w ręce nożowników. Gdy dobiegła na miejsce, krzyknęła:
-Kenri! Szybko, uciekamy!
-Czemu- spytał zaspany malec?
-Nieważne-odpowiedziała i szybko zbiegli do kuchni. Stamtąd wzięła najlepszy nóż do krojenia mięsa. Przyjrzała mu się uważnie, a on jakby błysnął z radości w gęstym mroku.
Wybiegli na ulicę. Zewsząd słyszeli krzyki ludzi i odgłosy bitwy. Zaczęli biec do bramy. Na drodze, leżało kilka trupów. W oddali widzieli zastawioną płonącym wozem bramę i strażnika walczącego z bandytą. Bandyta zrobił wielki zamach i uderzył w strażnika, ten jednak szybko sparował uderzenie. Posypały się iskry, gdy stal uderzyła o stal. Bandyta spojrzał na przeciwnika z żądzą krwi w oczach. Stali zaklinowani jeszcze chwilę. Gdy tylko się uwolnili, stróż prawa rozpętał nawałnicę cięć i pchnięć. Jego konkurent, nie mógł go długo powstrzymywać. Padł po kilku sekundach. Zwycięzca dojrzał nadciągającą parę i dał im znak żeby podeszli. Wojownikiem był Edgar, przyjaciel rodziny, który opiekował się Kariną, po śmierci jej męża.
-To nie jest miejsce dla was. Doprowadzę was do jakiegoś bezpiecznego miejsca.
-Dziękuję- zdołała wyszeptać.
Biegli przez labirynt ścieżek wyznaczanych ścianami budynków. r1;Chwileczkęr1;- kobieta starała się zebrać myśli- r1;Skręciliśmy koło chaty rzeĽnika, teraz grabarza, i biegniemy wzdłuż domu rady. Czyli idziemy na Plac!r1;




Gdy tylko weszli na plac przed bramą, ich oczom, ukazał się straszny widok. Bandyci, stali koło ciał mieszkańców. Jedni znosili łupy na wozy, inni biegli do środka wioski, a jeszcze inni, dorzynali pozostałych ludzi. Gdy tylko zobaczyli biegnącą trójkę. Łucznicy posłali dwie strzały. Obie celowały w Karinę. Edgar skoczył i osłonił ją własnym ciałem. Kobieta z przerażeniem patrzyła na śmierć mężczyzny, który w przyszłości mógł stać się nowym ojcem dla jej syna. Bandyta w oddali uśmiechnął się złośliwie i powiedział opływającym jadem głosem:
-Nie martw się, będzie długo umierał.-Wymawiał te słowa, tak, jakby cieszył się z tego faktu.
-Poddajcie się, to przeżyjecie. Co prawda, traficie do niewoli, ale przeżyjecie.-Powiedział, jednocześnie zbliżając się do nich razem z resztą bandy.
-Zostawcie mojego syna. WeĽcie tylko mnie.-Krzyknęła przez łzy. Bandyci stali już kilkadziesiąt stóp od nich.- Kenri biegnij!- Po tych słowach, popchnęła swojego syna w stronę bramy.
Chłopiec nic nie rozumiał z tej rozmowy. Popatrzył na konającego Edgara i pomyślał- rDlaczego oni to zrobili? Przecież Edgar był dobry, a bandyta zły. Dlaczego zginął?r1; Po chwili poczuł w sobie ogromną złość. Pochwycił miecz umierającego strażnika i popędził ku hersztowi bandy. Tamten tylko uśmiechnął się cynicznie i powiedział:
-Ja bym tego nie robił.
-Kenri!- krzyknęła jego matka.
Ale malec ich nie słuchał. Ten mężczyzna doprowadził jego matkę do płaczu. Musiał mu się odpłacić.
-Ostrzegałem- powiedział, po czym przebił go mieczem.
rCo się stało?r1; zapytał w myślach chłopiec, po kilku sekundach dłużących się w nieskończoność r1;Dlaczego nie mogę się ruszać? Dlaczego wszystko mnie boli?
Myśli przegalopowały przez jego głowę. Gdy herszt nagłym szarpnięciem wyciągnął z niego swój miecz, on upadł na ziemię, i poczuł nową falę bólu. Z każdą ułamkiem sekundy oddychał coraz płyciej. Po kilku chwilach, przestał słyszeć, i całe życie przemknęło mu przed oczami. Powoli tracił wszystkie zmysły. Jak przez mgłę zobaczył płaczącą matkę, która przytuliła głowę do jego piersi. Resztką sił zdołał wyszeptać tylko jedno słowo:
-Przepraszamr30;


Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
Edytowane przez Norfarell dnia 10-06-2010 15:24
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:19
Kolejna praca z 1 gimnazium. Przesiedziałem miesiąc, na wertowaniu książek i stron internetowych o Rzymie. Wiersz nie jest mój.

Mówisz mi, że to wojna?

Czym jest wojna?
Wojna to bitwy, zmagania
Zwycięstwa i porażki
To śmierć w chwale, na polu bitwy
Lub w hańbie, po ucieczce z niej.

Powiem wam dlaczego tak robimy
Dlatego, żeby potem mówiono
Oni robili po prostu swoje
Walczyli, zwyciężali, umierali
Robili swoje. I dzięki nim żyjemy.

Chcemy, żeby po tej wojnie
Nawet ludzie
Najbardziej zagorzali pogromcy
Innych ras, powiedzieli:
"Oni nas uratowali
Jesteśmy chyba im coś winni"

Czy tak sie stanie?

Trudna przyjaĽń


Romulus spojrzał przez dziurę w namiocie na siedzących przy ognisku żołnierzy. rWygląda na zadowolonego.r1;- pomyślał Gajusz patrząc na trzydziestoletniego konsula o brązowych włosach i ostrych rysach rA niby czemu miałby nie być?r1;- zapytał się w duchu- rMa przecież pod sobą cały legion, jutro dotrą jeszcze cztery kohorty, a obóz jest już rozłożony. Pozostało tylko siedzieć i czekać aż przybędą posiłkir1;
-Galowie są kilka staj stąd, dokładnie tutaj- powiedział zmęczony jeszcze zwiadowca wskazując na pewną kotlinę na mapie- Przygotowują się do odparcia oblężenia. Moi ludzie będą obserwować ich dzień i noc.
-Brutusie czy wyznaczyłeś żołnierzy do zbudowania machin?- spytał dowódca, centuriona w pełnym rynsztunku stojącego pod ścianą.
-Tak konsulu wyznaczyłem sześć tuzinów legionistów i dwa inżynierów.- Odpowiedział spokojnym głosem- zgodnie z twoim rozkazem zbudują dwadzieścia skorpionów, jeden oanger i dwa tarany. Oprócz tego kazałem przygotować im dwanaście drabin i siedem tuneli.
-Doskonale- powiedział głównodowodzący- Jutro po przybyciu posiłków zaatakujemy- Ilu wojowników naliczyłeś w galijskiej twierdzy?- zwrócił się do wywiadowcy.
-Dziesięć tysięcy mężczyzn z bronią. Wielu z nich to berserkerzy. Poza tym są tam cztery tysiące kobiet. Tych wojowniczych zdolnych pokonać legionistów.
Romulus pomyślał trochę i powiedział:
- Będziemy musieli zastosować inną taktykę. Myślałem że będą tamr30;
-Jak to?!- wszedł mu w zdanie jeden z Centurionów- Będziemy bić się z niewiastami! To niegodne Rzymianina!- wykrzyknął- Powinniśmyr30;
Tym razem to przedmówca przerwał w połowie zdania:
-Silentum! Kasjuszu gdybyś wiedział do czego są zdolne, nie gadałbyś tak. Podczas jednej z bitw, gdy byłem jeszcze legionistą, widziałem co one potrafią. Cała pieprzona centuria zginęła walcząc z nimi. Wrzeszczały jak szalone i atakowały niczym lwice, a miały za broń jedynie tasaki. Uciszyli je dopiero łucznicy.
Patrzył chwile w mapę, wracając myślami do tamtej bitwy, która była jednocześnie jego chrztem bojowym. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na młodego dowódcę, któremu jakby odebrało mowę. Spoglądał on ze strachem w oczach na weterana.r1;Toć to jeszcze szczeniak.r1; - pomyślał konsul -rJak udało mu się dostać na stanowisko centuriona? Ja bym mu asa(drobna rzymska moneta) nie powierzył, a co dopiero Centurię.r1;
-Czy ktoś jeszcze kwestionuje moje rozkazy?!- rozejrzał się po namiocie, ale nikt nic nie mówił- Podzielimy się na dwie grupy. Jedna zaatakuje od północy, a druga od południa. Łucznicy i machiny miotające razem z obsługą ustawią się na tych wzgórzach.- wskazał na wzniesienia okalające wioskę od wschodu i zachodu -Na początku ostrzał ognistymi pociskami. Chcę zobaczyć co najmniej dziesięć salw. Potem atak. Konnica zostaje w odwodzie a wszyscy legioniści nieobsługujący machin formują Testudo (formacja Rzymska polegająca na ułożeniu tarcz w taki sposób że dawały one doskonałą ochronę przed strzałami) i kierują się w stronę fortyfikacji, po dotarciu do murów trzy kohorty wejdą na nie i pozbędą się łuczników. Wtedy wszyscy wedrą się do środka, nasi strzelcy i konnica będą wybijać uciekinierów. Pamiętajcie wódz ma zostać ujęty. Jakieś pytania?- nikt nie odpowiedział- ¦wietnie, koniec narady, dimitto (odmaszerować)- powiedział Romulus i szybkim krokiem wyszedł z namiotu.
rNareszcier1; -pomyślał gdy wydostał się na zewnątrz- rZaczynałem tracić cierpliwość. Te szczeniaki ledwo nauczą się, który koniec miecza trzymać, a już awansują. Prawie wszyscy nowi centurioni są niecierpliwi i wybuchowi. Powinno się lepiej ich nauczać. Przynajmniej Oktawian dobrze trenuje swoich żołnierzy, wszyscy, którzy wyszli spod jego treningu są wzorami. Zawsze mają wpojoną dyscyplinę i odwagę. A ich siła i zręczność są sławione w całym Rzymie. Właśnie, może pora odwiedzić starego przyjaciela?r1;
***
Dziesięć minut póĽniej konsul stał przed placem treningowym. Po chwili wahania wszedł na środek, gdzie kapitan musztrował legionistów.
- Dirige Frontem (równaj szereg) Gladium stringe (wyciągnij miecz)- krzyknął Oktawian gdy tylko zobaczył gościa, a cała centuria posłusznie zaprezentowała broń.
-Gladium reconde (schowaj miecz) Laxate (spocznij)- odrzekł weteran, a żołnierze wypełnili rozkazy- Koniec musztry, Dimitto (odmaszeruj).- powiedział chwile póĽniej, gdy przestał się delektować władzą, którą posiadał- Muszę porozmawiać z kapitanem.- po tych słowach podszedł do swojego przyjaciela.
-Czy wojsko jest w dobrej formie?- spytał.
-W najlepszej od lat konsulu, jesteśmy gotowi na starcie z samym Hanibalem i moim zdaniem gdyby tylko żył, wygralibyśmy.
rDobrze jest mieć takich pewnych siebie ludzi. Tylko jakim cudem on tylko musztruje żołnierzy podczas gdy tacy jak Kasjusz awansująr1; - myślał Romulus a po chwili odpowiedział:
-¦wietnie! Gdyby to ode mnie zależało, od dawna byłbyś chociażby centurionem.- patrząc na towarzysza broni uświadomił sobie, że walczyli w tych samych bitwach. A gdy on awansował jego przyjaciel zostawał niezauważony. Po jakimś czasie zaczął nawet nim dowodzić. Uświadomił sobie też jak trudno jest wydawać rozkazy kohorcie, w której ma się najlepszego przyjaciela. Ten oddział zawsze pozostawał gdzieś na tyłach. Zawsze wynajdywał jakiś sposób żeby odciągnąć go od walki. A on mnie jeszcze za to nie znienawidził. Przecież jedyną szansą na awans jest walka. To przeze mnie teraz siedzi tu i uczy. Od następnej bitwy wszyscy będą walczyć tak samo. A przynajmniej dostaną taką szansę.
-Jak dużo zapasowych pilumów (rzymskie oszczepy) mamy?
-Trzy tysiące krótkich i tyle samo długich konsulu.-odpowiedział bez zwłoki.
rNie znienawidził, ale jest tego bliski. Nigdy nie zachowywał się aż tak służbowo w mojej obecności. Zazwyczaj rozmawialiśmy jak przyjaciele. Lepiej pójdę zanim stanie się coś złego. Może po bitwie rozmowa potoczy się lepiej.r1;- myślał.
-Bardzo dobrze, mam nadzieję, że podczas reszty twojej służby stan rzeczy będzie trzymał się równie dobrze- i wychodził z placu treningowego, rozmyślając o nadchodzącej bitwie, gdy usłyszał:
-Poczekaj! WeĽ to.- Oktawian wcisnął przyjacielowi w rękę srebrny wisior w kształcie orła, z małym ametystem w środku.-Chcę żebyś to przechował. U ciebie będzie bezpieczniejsze.-Romulus popatrzył na błyskotkę.- Należał do mojej matki.- dodał Oktawian i nie czekając na reakcję przyjaciela odwrócił się i odszedł.
Konsul zdziwiony skierował się do wieży obserwacyjnej. Słońce właśnie zachodziło, a Galia była piękna. W końcu składa się ona z niekończących się pasm górskich, porośniętych lasami, jezior u ich stóp i pięknych budowli. W połączeniu z zachodem słońca każdy wzruszał się, na sam jej widok. r1;Zamieszkam tu kiedyśr1;- myślał weteran- rKiedyś jak skończy się ta pieprzona wojna, a tu powstanie miasto, wykupię dom i zamieszkam w nim ze swoją żonąr1;. Patrzył tak dopóki słońce nie schowało się za góry. Gdy tylko powrócił do świata rzeczywistego, poczuł że jest zmęczony i musi odpocząć. rMoże zanim pójdę spać dotrzymam towarzystwa żołnierzom przy ogniskur1; myślał, ale szybko odrzucił ten pomysł, gdyż był przecież konsulem, a oni zwykłymi legionistami. Po dłuższym namyśle, skierował swe kroki w stronę wielkiego namiotu, w którym mieszkał.
***
-Panie, zbudĽ się!- krzyczał sługa Romulusa- Panie zbudĽ się! Nasze wojska wpadły w zasadzkę!- To podziałało na głównodowodzącego niczym zimna kąpiel.
-Co?! Jak to rwpadły w zasadzkęr1;?! Na Jowisza, kazałem im zostać w obozie!
- Zaatakowano posiłki, które zmierzały w naszą stronę. Wszyscy dowódcy zbierają się w głównym namiocie.
Konsul zerwał się z łóżka, odprawił sługę i szybko ubrał cały strój. Było jeszcze przed wschodem słońca, gdy wyszedł mrucząc pod nosem coś o niekompetencji zwiadowców i szybkim marszem ruszył w stronę głównego namiotu.
Gdy wszedł do niego wydawał mu się jakiś większy. Było w nim jakby więcej miejsca. Nie miał jednak czasu na rozmyślanie.
-Jak wygląda sytuacja?- spytał.
-Przeciwnik wymknął się w nocy, i zastawił pułapkę na nasze oddziały- odpowiedział jeden z wywiadowców.
-Przecież mieliście obserwować ten obóz dzień i noc!
-Oni zabili naszych zwiadowców. Przeżyło tylko kilku.
Teraz zrozumiał dlaczego namiot wydawał się większy. Brakowało tuzina ludzi.
-Gdzie teraz są ich siły?- spytał Romulus.
-Większość walczy z naszymi posiłkami. Ale to już koniec. Reszta jest w wiosce.
-Czy zdążymy uratować resztki żołnierzy?
-Nie.
- Ogłosić natychmiastowy wymarsz. Macie czas do wschodu słońca.
- Co?- spytał jeden z centurionów- Nie zdążymy zebrać obozu. Potrzebujemyr30;
-Wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Resztę w tym machiny spalić.- odparł- Musimy dotrzeć do wioski przed Galami. Tym razem my zastawimy pułapkęr30;
***
Wioska składała się z kilku tuzinów chat skupionych wokół placu głównego, większego domu wodza, małej świątyni i prowizorycznych koszar. Wszystko było zbudowane z ciemnego drewna i zostało dodatkowo pokryte skórami na wypadek ostrzału ognistymi pociskami. Głównodowodzący przypatrywał się temu. Słońce nie doszło do środka nieba, gdy jeden ze służących krzyknął:
-Panie nadchodzą!
W polu widzenia pojawili się pierwsi berserkerzy. Szli bez żadnego szyku. rIdiocir1;- pomyślał Romulus. rWychodząc z wioski zrobili wielki błąd, który będzie zarazem ich ostatnim. Podczas ich nieobecności , moi ludzie wdarli się do wioski i wybili obrońców. Potem wszystko zamaskowali tak, że nie widać śladów walki. Teraz wszystko wygląda jak wcześniej, ale moi ludzie ukryli się w chatach. Przeciwnicy zorientują się dopiero gdy wrócą do wioski. Ale wtedy będzie za póĽno.r1;
Głównodowodzący krył się razem z łucznikami na wzgórzach, skąd miał lepszy widok niż na dole. Chciał widzieć, które centurie radzą sobie najlepiej, żeby póĽniej je wynagrodzić. Poza tym nie mógł umrzeć. Był zbyt ważny, zwłaszcza teraz.
Właśnie zbliżało się południe, gdy pierwsze szeregi weszły do wioski. Kilka chwil póĽniej, większość z nich była w grodzie. Wtedy głównodowodzący wyszedł z ukrycia, wyjął miecz i krzyknął:
-ROZPĘTAĆ PIEKŁO!!!
Natychmiast w stronę wioski poleciały setki płonących pocisków. Potem jeszcze więcej i jeszcze. Rzymscy łucznicy rzadko pudłowali, mimo tego że strzelali płonącymi strzałami. Po dziesięciu salwach krzyknął:
-Consiste(stop)!
A po chwili usłyszał jak wszyscy centurioni krzyczą:
-Porro(szarża)!
W mgnieniu oka, drzwi wszystkich chat w wiosce otworzyły się z hukiem i zaczęli się z nich wysypywać legioniści. Kilka sekund póĽniej w całym grodzie rozgorzała walka, a on mógł tylko czekaćr30;

***
Oktawian siedział w jednej z chat i czekał na przybycie przeciwnika. rWreszcie będę miał szansę na awans.r1;-myślał- rWreszcie rozpocznę lepsze życie.r1; Wtedy pojawili się pierwsi wojownicy. Byli wielcy, poważni i ochlapani krwią, co nadawało im strasznego wyglądu. Gdy na dziedzińcu wokół którego stały domy zebrała ich ogromna ilość, kapitan zobaczył na wzgórzu swojego przyjaciela- Romulusa który krzyczał:
-ROZPĘTAĆ PIEKŁO!!!
W prawie tej samej chwili, niebo przeszyły setki ognistych strzał. Galowie padali jeden po drugim, jedni płonęli, inni, ginęli od strzał. Jeszcze innych tratowano. Oktawian był tak zafascynowany tym widokiem że zapomniał liczyć wystrzały. Po kilku salwach rozległ się szept centuriona:
-Parati (przygotować się).
A dwie póĽniej:
-Consiste (stop)!
Krzyknął głównodowodzący, a zaraz po nim centurioni wykrzyknęli:
-Porro (szarża)!
To był wyraĽny rozkaz. Wszyscy legioniści wybiegli z płonących już chat i zaczęli atakować przeciwników. Kapitan wybiegł w ostatniej chwili, gdyż zaraz po tym jak wyszedł, płonący budynek zawalił się zabijając dwóch pozostałych tam legionistów. Zatrwożony rozejrzał się po polu bitwy. Było tak małe że nie było mowy o żadnych szykach. Wszyscy porozpadali się na większe, lub mniejsze grupki. Oktawian rozejrzał się i wypatrzył wielkiego i muskularnego berserkera, z mieczem umazanym szkarłatną krwią stojącego obok dwóch ciał. Bez chwili namysłu ruszył w jego stronę. Po kilku chwilach stali koło siebie. Każdy czekał aż drugi wykona ten pierwszy ruch. Krążyli wokół siebie niczym dwa tygrysy, które próbują wypatrzeć moment słabości przeciwnika. W końcu barbarzyńca zaatakował. Miecz uderzył o tarczę i ześlizgnął się po niej, a legionista wykorzystał to i wyprowadził szybkie pchnięcie, które przebiło skórzaną kamizelkę i wgłębiło się w miękkie ciało Gala. Ten zawył i rzucając niezrozumiałe dla rzymianina wiązki przekleństw próbował zwiększyć dystans, który ich dzielił. Ale kapitan szybko podbiegł do przeciwnika i zasypał go gromadą ciosów, nieprzyjaciel podniósł do góry miecz starając się sparować uderzenia, ale weteran wykręcił młyńca i pozbawił przeciwnika jego broni, po czym szybko dokończył dzieła. Sama walka trwała tylko kilka sekund, ale Oktawianowi wydawała się dziwnie męcząca. Wytarł pot z czoła i zaczął rozglądać się za innym przeciwnikiem. Wypatrzył małą grupkę walczących. Byli tam trzej berserkerzy i dwóch legionistów. r1;Pora wyrównać szanser1; - pomyślał ,po czym pobiegł tam i po chwili ścierał się z jednym z barbarzyńców. Stal uderzała o stal i wkrótce obok Oktawiana leżały trzy trupy: dwóch legionistów i jednego Gala. Weteran zachował zimną krew i rozpoczął serię szybkich ataków. Jeden z przeciwników szybko ugiął się pod ciosami i upadł na ziemię, żeby już nigdy nie wstać, a drugi z wyzywającym uśmiechem przymierzył się do ataku. Wykonał wielki zamach i uderzył w tarczę, z taką siłą, że rozpadła się na kawałki. Rzymianin szybko oswobodził rękę ze szczątków drewna i chwycił nią sztylet.
r1;Użyjmy podstępur1;- pomyślał. Udał , że chce wyprowadzić uderzenie mieczem w nogi przeciwnika, a gdy ten opuścił broń żeby je sparować, kapitan wbił mu sztylet w szyję. Gal padł na ziemię plując krwią, a Oktawian usłyszał brzdęk drewna uderzającego o żelazny hełm. Chwilę póĽniej poczuł silny ból w tyle czaszki, a potem upuścił broń i osunął się na ziemię, a wszystko zaczęło ciemniećr30;
***
Romulus obserwował walkę. Zadowolony, że wygrywa, spostrzegł żołnierza, który był łudząco podobny do jego przyjaciela. rTo chyba Oktawianr1; -pomyślał. Z wielką radością spostrzegł jak powala wielkiego berserkera i biegnie w stronę walczącej grupy. Wzdrygnął się, gdy tarcza Oktawiana poszła w drzazgi, ale chwilę potem uśmiechnął się widząc duszącego się Gala. Wtedy stało się coś strasznego. Jeden z barbarzyńców podkradł się do kapitana od tyłu i uderzył go w głowę pałką. Gdy ten ogłuszony padł na ziemię, konsul zwołał wszystkich swoich ludzi pozostałych na wzgórzu i szybkim marszem ruszył w stronę wioski. Zazwyczaj nie interweniował w walkę sam, ale tym razem tam był jego przyjaciel i możliwe, że umierał.
***
Gdy już dotarł, walka była skończona. Rzymianie wygrali, mimo przewagi liczebnej przeciwnika. Udało im się pojmać wodza, który dzielnie się bronił. Zabił pięciu legionistów, nim zdołano go powstrzymać. Powietrze wypełnione było słodko-lepkim zapachem krwi, a wszędzie leżały trupy. Głównodowodzący zaczął szukać ciała swego przyjaciela, udając jednocześnie, że przygląda się pobojowisku. Wtedy z jednej z ocalałych chat wypadł galijski łucznik. Strzelił on do Romulusa, zanim zdołano go zabić. Konsul zobaczył przed oczami całe życie: w jednej chwili bawił się ze swoimi kolegami w wojnę, w drugiej zostawał legionistą, a w trzeciej stał przed cesarzem. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Z tłumu żołnierzy wybiegł Oktawian i własnym ciałem osłonił niedoszłą ofiarę. W ułamku sekundy zamachowiec został naszpikowany strzałami, kapitan został postrzelony w krtań, a zaskoczony konsul i starał się zamaskować uczucia, które nim targały.
***
Wiele lat póĽniej, długo po zakończeniu wojny stary Romulus stanął nad pięknie zdobionym kamiennym grobem, wybudowanym na szczycie góry, na której niegdyś stał obóz. Widniał na nim napis rHave, anima candidar1; (Żegnaj nieskazitelna duszo). Po dłuższej chwili milczenia dawny dowódca powiedział na głos:
- Przyjacielu, dzięki twemu poświęceniu wygraliśmy wojnę. Ja i moja żona przeprowadziliśmy się tutaj. Przybyliśmy dość niedawno, dlatego dopiero teraz cię odwiedzam. To co zrobiłeś dla mnie było wielkie. Poświęciłeś swoje życie żeby mnie uratować. To był najbardziej heroiczny czyn jaki kiedykolwiek widziałem. Wiem, że to nie przywróci ci życia, ale zostałeś pośmiertnie mianowany centurionem. Powinieneś zostać nim już dawno, ale awansować kazał cię sam cezar! Mam nadzieję że ucztujesz przy stole Jowisza i słuchasz tych słów. Wierzę, że jeszcze kiedyś będziemy mogli wspólnie przy nim zasiąść .
Wypowiedziawszy te słowa weteran położył na grobie srebrny wisior w kształcie orła z małym ametystem w środku.


Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
Edytowane przez Norfarell dnia 10-06-2010 15:28
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:22
To już póĽniej. Czeskie rymy, niepraważ?

Anioł
Mnie ochrania Anioł stróż,
Który zawsze siedzi obok mnie bo a nuż,
Gdy odejdzie weĽmie ktoś broń taką jak nóż ,
I w plecy mi ją wbije,
I przez to zabije,
Cóż pocznie wtedy mój Archanioł stróż?
Dlatego siedzi przy mnie i zbiera kurz.


Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
Edytowane przez Norfarell dnia 16-12-2010 15:36
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Norfarell Poland
Administrator
SQUAD
Avatar Użytkownika

Postów: 128
MAJOR



Data rejestracji: 03.04.10
Dodane dnia 10-06-2010 15:23
Ato już dużo póĽniej. Dwie zwrotki wiersza, który napisałem na zamówienie dla przyjaciółki.

¦piew słowika przy niej blednie,
by piękna głosu nie tuszować,
i tulipan przy niej więdnie,
by uroku jej nie schować.

Szmaragd, przy jej oczach,
Blask traci cały,
Jak gdyby poczuł strach,
Że przy nich, stanie się mały.



Walcz gdy nie widać celu...
Walcz gdy przyjaciół niewielu...
Walcz kiedy świat się wali...
Walcz gdy wrogowie wytrwali...
Walcz gdy nie masz już siły...
Walcz kiedy los ci niemiły...
Walcz kiedy utną ci dłonie...
Walcz gdy przebiją twe skronie...
Walcz kiedy krew się leje...
Walcz gdy krok twój się chwieje...
Walcz bez życia obawy ...
Walcz dla ojczyzny chwały...
19431785 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Mali pisarze
Mcin Poland
Użytkownik
Postów: 136
MAJOR



Data rejestracji: 23.01.10
Dodane dnia 14-06-2010 15:02
Sam myślałem o założeniu takiego wątku, żeby swoimi tekstami przyszpanować smiley
Nie będę dla każdego linku nowego posta walił. wybaczysz smiley
http://gry-pegasus.xaa.pl/F-1%20Race.html
http://gry-pegasus.xaa.pl/Jackal.html i starsza wersja z innej strony dla porównania: http://www.pegasus-gry.com/jackal.php
http://gry-pegasus.xaa.pl/Kage.html
http://gry-pegasus.xaa.pl/Legend%20of%20Kage.html
http://gry-pegasus.xaa.pl/Mr.%20Gimmick!.html
http://gry-pegasus.xaa.pl/Spartan%20X%202.html
http://gry-pegasus.xaa.pl/Super%20Contra.html
i jeszcze jeden w drodze.
Pegasus Forever! smiley
Edytowane przez Mcin dnia 15-06-2010 09:14
Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Reklama Google
Język\Language
Polski Polish English English
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Sieci Radmin VPN
Sieci:
DarkColony.pl


(download Radmin VPN)

Zasady gry w Sieci
Obecny adres IP
18.191.202.48
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

maranta Poland 05/05/2024 08:33
Avatar Użytkownika no siema! smiley

diwad ---- 02/05/2024 18:10
Avatar Użytkownika Hej 🙋‍♂️ Kopę lat!

ozi_ns Poland 10/09/2023 00:07
Avatar Użytkownika spróbuj na nowo wgrać grę. Zaliczyłem plansze 3 razy każdorazowo zmieniając taktykę i żdnego błedu.

ozi_ns Poland 10/09/2023 00:05
Avatar Użytkownika Jedyne co wtedy ma miejsce to zmiana pory dnia. w tej misji skrypty są tylko na podstawie czasu wiec twoje działania nie mogą powodować błedu.

maranta Poland 05/09/2023 18:34
Avatar Użytkownika Lol... jak dropbox to zrobił XD

Archiwum
Muza z DC i DC:CW
Aby rozpocząć odtwarzanie kliknij poniższy guzik:

Copyright © 2009


13006815 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.19 © 2003-2005
Theme DarkColony V 1.0 by Maranta